Z jakichś dziwnych powodów technicznych rozdział siódmy zniknął, ale przywróciłam go do życia.
Dziękuję, że jesteście <3
Nie wiem, jakoś ciężko pisze mi się te rozdziały.. Coś jest nie tak. Ale spokojnie, będę się codziennie dwie godziny wysilać, żeby rozdziały były ciekawe ;)
Osiem.
Siedział już trzy godziny nad książką, zeszytem i ćwiczeniami. Starał się poduczyć zadań na przód, żeby zaliczyć lepszą ocenę niż trzy. Chciał dostać laptopa, nie zależało mu na telefonie. Chciał mieć dostęp do internetu, czego niestety nie dałaby mu komórka.
Usłyszał ciche pukanie do drzwi i odwrócił głowę w ich stronę. W drzwiach pojawił się David.
- I co? - spytał, podchodząc bliżej - Włazi ci coś, do tej pustej mózgownicy?
Zawsze musiał my dociąć. Nawet wtedy, kiedy sprawa dotyczyła nauki.
- I tak cię nie lubię. - odparł, próbując się odgryźć - Zaczynam na nowo rozumieć mnożenie ułamków dziesiętnych, ale dzielenie pisemne normalnych liczb nadal sprawia mi problemy.
- Kurczę, pani dyrektor nie mówiła, że jesteś taki ciemny. - prychnął i przysiadł się do nastolatka.
Ten z obrzydzeniem przyjął obok siebie mężczyznę.
- A mi nie mówiła że adoptują mnie Piękna i Bestia. - dogryzł mu i zerknął na swoje zapiski z zeszytu.
- No, można powiedzieć, że patrząc na TE obliczenia a na obliczenia z przed dwóch tygodni to robisz postępy. - przyznał, obserwując każdą cyferkę.
- Dasz mi już spokój? - spytał w końcu - Idź sobie.
- Młody, nie pogrywaj. Ja chcę tylko, żebyś spokojnie skończył tę klasę.
- Ja wiem, ale idź sobie. Chcę zostać sam.
David poczuł ukłucie w sercu. Zrobiło mu się żal chłopaka. Naciskał, a ten przecież pół roku temu stracił brata. Jest w nowej sytuacji, ma rodziców, chodzi do normalnej szkoły.. Do tego dochodzą te nękania ze strony syna Brownów.
- Bill? - spytał, kiedy miał już wychodzić - Gdybyś naprawdę chciał pogadać, ja albo Stephie nigdy ci nie odmówimy.
Bill nie czuł się dobrze po słowach ojca. Żałował, że bawi się z nim docinkami, skoro spokojnie powinien przyjąć krytykę. David jest starszy, skończył szkołę. A co najważniejsze - on też był nastolatkiem.
Położył się na łóżku. Do głowy przyszło mu jedno słowo - zapalić. Miał ochotę trochę się odciągnąć. Co z tego, że w ukryciu, że w łazience i w niemałym stresie. Mógłby zapalić nawet, jeśli siedziałby w kartoniku po butach.
Wyciągnął paczkę papierosów z torby spod łóżka i energicznie wstał. Poszedł do łazienki i zapalił światło, gdyż było już trochę ciemno. Zakluczył drzwi i spuścił wodę, tym samym odpalając papierosa.
- Ja chcę ci już zaufać, Tom. Ale jakoś nie mam pewności, co do ciebie. - widział w głowie kolegę z ławki - Muszę zdradzić ci jakiś sekret. A jeśli zapewnisz mnie, że nikt się o tym nie dowie, będę wiedział. Będę wiedział, po prostu. Powiem ci wtedy, dlaczego tak się na ciebie gapiłem. Odzyskam Toma, mojego Toma. Nareszcie.
Spalił papierosa i usunął wszystko, co mogłoby go pogrążyć w sprawie nałogu. Zapach tytoniu na szczęście szybko się usunął.
Wziął szybki prysznic i przejrzał się w lustrze, głęboko wzdychając. Odrosty. To jego najgorsza udręka.
Wybiegł z łazienki w samych bokserkach i wparował do salonu.
- Macie może czarną farbę?
- Co się stało? - spytała Stephie
- Odrosty mi się robią. - odparł, przejeżdżając palcami przez włosy.
Małżeństwo westchnęło, z trudem powstrzymując się przed roześmianiem się. Dla Davida, bo brzmiał jak jego młodsza siostra w jego wieku, Dla Stephie, bo wyglądało na to, że zamiast nastolatka adoptowali nastolatkę.
Zrezygnowany wrócił do pokoju.
- Nie pokażę się tak w szkole. - pomyślał, ubierając czyste rzeczy.
Poczekał do pierwszej w nocy, zarzucił jedną z bluz Toma na siebie i po cichu wydostał się z pokoju.
Wszedł do salonu. Na kanapie zauważył torebkę Stephie. Nie chciał jej okradać, ale to była ostateczność. Z resztą, odda jej. Jeśli znajdzie pracę na wakacje, wszystko jej odda. Wyciągnął z portfela dwadzieścia euro. Na palcach wrócił do pokoju i zakluczył drzwi, dla pewności.
Otworzył okno i wyskoczył przez nie, wychodząc na ulicę. Pokierował się do centrum.
Miał nadzieję, że znajdzie się chociaż jeden całodobowy sklep, w którym kupi farbę. Nie mógł pokazać się z odrostami, Connor zamęczyłby go na śmierć.
Spalił papierosa i usunął wszystko, co mogłoby go pogrążyć w sprawie nałogu. Zapach tytoniu na szczęście szybko się usunął.
Wziął szybki prysznic i przejrzał się w lustrze, głęboko wzdychając. Odrosty. To jego najgorsza udręka.
Wybiegł z łazienki w samych bokserkach i wparował do salonu.
- Macie może czarną farbę?
- Co się stało? - spytała Stephie
- Odrosty mi się robią. - odparł, przejeżdżając palcami przez włosy.
Małżeństwo westchnęło, z trudem powstrzymując się przed roześmianiem się. Dla Davida, bo brzmiał jak jego młodsza siostra w jego wieku, Dla Stephie, bo wyglądało na to, że zamiast nastolatka adoptowali nastolatkę.
Zrezygnowany wrócił do pokoju.
- Nie pokażę się tak w szkole. - pomyślał, ubierając czyste rzeczy.
Poczekał do pierwszej w nocy, zarzucił jedną z bluz Toma na siebie i po cichu wydostał się z pokoju.
Wszedł do salonu. Na kanapie zauważył torebkę Stephie. Nie chciał jej okradać, ale to była ostateczność. Z resztą, odda jej. Jeśli znajdzie pracę na wakacje, wszystko jej odda. Wyciągnął z portfela dwadzieścia euro. Na palcach wrócił do pokoju i zakluczył drzwi, dla pewności.
Otworzył okno i wyskoczył przez nie, wychodząc na ulicę. Pokierował się do centrum.
Miał nadzieję, że znajdzie się chociaż jeden całodobowy sklep, w którym kupi farbę. Nie mógł pokazać się z odrostami, Connor zamęczyłby go na śmierć.
- Jest! - krzyknął cicho i wbiegł do sklepu.
Uśmiechnął się do ekspedientki i pobiegł w głąb pomieszczenia.
Dziewczyna poczuła ukłucie w brzuchu. Pomyślała, że taki smarkacz powinien dawno spać, a nie kręcić się po mieście. Ruszyła w jego stronę.
- W czym mogę pomóc? - spytała delikatnie i z uśmiechem.
- Czarną farbę do włosów.. Najlepszą, długotrwałą.
- Proszę bardzo - podała mu pudełko z najniższej półki. - Chodźmy do kasy.
Nastolatek grzecznie podążył za pracownicą. Wyciągnął z kieszeni pieniądze i położył na ladzie.
Wydał na tą farbę wszystko, ale ekspedientka zapewniła go, że farba utrzymuje się do czterdziestu myć.
- Dobry zakup - pomyślał w drodze powrotnej.
Nic się nie zmieniło. Było ciemno, a okno nadal było otwarte. Nie było go jakieś... Pół godziny?
Wlazł z powrotem i ściągając buty wszedł do łazienki. Rozmieszał farbę i warstwowo nakładał na włosy. Po godzinie umył głowę i wysuszył włosy. Mógł iść spać.
Pośpiesznie zdjął ubrania i położył się do łóżka.
"
- Masz kasę? - spytał w drodze Tom
- Niby skąd? - prychnął Czarny oburzony.
- No nareszcie! - wydarł się bliźniak - Mogę cię czegoś nauczyć!
---
- Nie będę kradł! Pojebało cię! - krzyknął, patrząc w oczy swojego brata.
- Chcesz tą farbę? To będziesz kradł!
- Dobra! Ale ty za to też pomalujesz włosy!
- Ocipiałeś chyba! Bill, kocham cię, ale nie zrobię z siebie frajera. Mam swoją godność.
- Jesteś również bardzo szczery. - rzekł Bill - Do bólu szczery..
- No sorry, ale mi czerń nie pasuje. Patrz, tam jest jakaś babcia. Mówię ci, ona ma wnuczkę. Podejdź do niej, powiedz, że jesteś kolegą wnuczki. Poproś ją o pieniądze, bo ta zapomniała. Kapujesz?
Zestresowany podszedł do staruszki i powiedział, że jej wnuczka zapomniała pieniędzy z domu.
Staruszka bez problemu wręczyła mu trzydzieści euro.
- Twoja farba i mamy nawet na dwa piwa. - uśmiechnął się Tom.
"
Usłyszał, jak David i Stephie się kłócą. Pośpiesznie się ubrał i wyjrzał na korytarz, nasłuchując kłótni.
- To niby gdzie one są?! - domyślił się, że chodzi o pieniądze.
- Nie wiem! Ja nie brałem! - krzyknął David.
- To niby kto?! Krasnoludki?!
- Może ten gówniarz je zabrał! Nie jest święty! - wrzasnął mężczyzna.
Cisza. Bill szybko trzasnął drzwiami i rzucił się na łóżko udając, że przegląda plecak.
Do pokoju wbiegła wściekła blondynka. Chłopak starał się zachować spokój.
- Wziąłeś pieniądze? - spytała spokojnie, choć nadal była zła.
- Jakie pieniądze?
- Z mojego portfela zniknęło dwadzieścia euro. Masz z tym coś wspólnego?
Zamyślił się chwilę. Powiedzieć? Przyznać się, że tylko pożyczył? A może ujdzie mu płazem i się nie zdradzi?
- Bill? - spytał David, opierając się o ramę drzwi - Ukradłeś te pieniądze?
Spanikował. Cholera by cię wzięła, człowieku!
- Ja.. - wydusił z siebie.
- Wiedziałem. - rzekł rozdrażniony mężczyzna. - Coś ty sobie myślał? Trudno było poprosić o te powalone dwadzieścia euro? Nie można kraść!
- Ja..
- Nie, Bill. Nie będziemy tak się bawić. Oddaj mi te pieniądze, proszę. - Stephie podeszła bliżej łóżka.
- Ja ich nie... Ja ich nie mam.. - spuścił wzrok, wbijając go w podłogę.
- Coś ty z nimi zrobił?!
- Poszedłem w nocy do centrum, do całodobowego.. Kupiłem sobie farbę..
- Cholera jasna! No, ale jakaś reszta na pewno ci została! Przyznaj się!
- Nie! - Bill uniósł głos - Nie została! Ja nie chciałem ich kraść! Pożyczyłem! We wakacje znajdę jakąś pracę, oddam ci te pieniądze! Ja ich nie ukradłem, tylko pożyczyłem!
Stephie złagodniała.. Przemówił do niej. Uspokoiła się. Ucieszył ją fakt, że nastolatek chce pracować z własnej woli i to we wakacje.
- Dobrze już... - uśmiechnęła się. - Chodź na śniadanie. Widzę, że się już ubrałeś.
Bill nie czuł się dziś swojo. David rzucał mu denerwujące spojrzenia, które tylko stresowały go przed dzisiejszą kartkówką ustną.
Wcinał płatki jednocześnie powtarzając definicje ułamków, pierwiastków, mnożenia i dzielenia pisemnego, liczby pi i potęgowania.
Niby takie proste tematy, ale od tej pytaniny mogła zależeć ocena Billa na pierwsze półrocze.
Uśmiechnął się do ekspedientki i pobiegł w głąb pomieszczenia.
Dziewczyna poczuła ukłucie w brzuchu. Pomyślała, że taki smarkacz powinien dawno spać, a nie kręcić się po mieście. Ruszyła w jego stronę.
- W czym mogę pomóc? - spytała delikatnie i z uśmiechem.
- Czarną farbę do włosów.. Najlepszą, długotrwałą.
- Proszę bardzo - podała mu pudełko z najniższej półki. - Chodźmy do kasy.
Nastolatek grzecznie podążył za pracownicą. Wyciągnął z kieszeni pieniądze i położył na ladzie.
Wydał na tą farbę wszystko, ale ekspedientka zapewniła go, że farba utrzymuje się do czterdziestu myć.
- Dobry zakup - pomyślał w drodze powrotnej.
Nic się nie zmieniło. Było ciemno, a okno nadal było otwarte. Nie było go jakieś... Pół godziny?
Wlazł z powrotem i ściągając buty wszedł do łazienki. Rozmieszał farbę i warstwowo nakładał na włosy. Po godzinie umył głowę i wysuszył włosy. Mógł iść spać.
Pośpiesznie zdjął ubrania i położył się do łóżka.
"
- Masz kasę? - spytał w drodze Tom
- Niby skąd? - prychnął Czarny oburzony.
- No nareszcie! - wydarł się bliźniak - Mogę cię czegoś nauczyć!
---
- Nie będę kradł! Pojebało cię! - krzyknął, patrząc w oczy swojego brata.
- Chcesz tą farbę? To będziesz kradł!
- Dobra! Ale ty za to też pomalujesz włosy!
- Ocipiałeś chyba! Bill, kocham cię, ale nie zrobię z siebie frajera. Mam swoją godność.
- Jesteś również bardzo szczery. - rzekł Bill - Do bólu szczery..
- No sorry, ale mi czerń nie pasuje. Patrz, tam jest jakaś babcia. Mówię ci, ona ma wnuczkę. Podejdź do niej, powiedz, że jesteś kolegą wnuczki. Poproś ją o pieniądze, bo ta zapomniała. Kapujesz?
Zestresowany podszedł do staruszki i powiedział, że jej wnuczka zapomniała pieniędzy z domu.
Staruszka bez problemu wręczyła mu trzydzieści euro.
- Twoja farba i mamy nawet na dwa piwa. - uśmiechnął się Tom.
"
Usłyszał, jak David i Stephie się kłócą. Pośpiesznie się ubrał i wyjrzał na korytarz, nasłuchując kłótni.
- To niby gdzie one są?! - domyślił się, że chodzi o pieniądze.
- Nie wiem! Ja nie brałem! - krzyknął David.
- To niby kto?! Krasnoludki?!
- Może ten gówniarz je zabrał! Nie jest święty! - wrzasnął mężczyzna.
Cisza. Bill szybko trzasnął drzwiami i rzucił się na łóżko udając, że przegląda plecak.
Do pokoju wbiegła wściekła blondynka. Chłopak starał się zachować spokój.
- Wziąłeś pieniądze? - spytała spokojnie, choć nadal była zła.
- Jakie pieniądze?
- Z mojego portfela zniknęło dwadzieścia euro. Masz z tym coś wspólnego?
Zamyślił się chwilę. Powiedzieć? Przyznać się, że tylko pożyczył? A może ujdzie mu płazem i się nie zdradzi?
- Bill? - spytał David, opierając się o ramę drzwi - Ukradłeś te pieniądze?
Spanikował. Cholera by cię wzięła, człowieku!
- Ja.. - wydusił z siebie.
- Wiedziałem. - rzekł rozdrażniony mężczyzna. - Coś ty sobie myślał? Trudno było poprosić o te powalone dwadzieścia euro? Nie można kraść!
- Ja..
- Nie, Bill. Nie będziemy tak się bawić. Oddaj mi te pieniądze, proszę. - Stephie podeszła bliżej łóżka.
- Ja ich nie... Ja ich nie mam.. - spuścił wzrok, wbijając go w podłogę.
- Coś ty z nimi zrobił?!
- Poszedłem w nocy do centrum, do całodobowego.. Kupiłem sobie farbę..
- Cholera jasna! No, ale jakaś reszta na pewno ci została! Przyznaj się!
- Nie! - Bill uniósł głos - Nie została! Ja nie chciałem ich kraść! Pożyczyłem! We wakacje znajdę jakąś pracę, oddam ci te pieniądze! Ja ich nie ukradłem, tylko pożyczyłem!
Stephie złagodniała.. Przemówił do niej. Uspokoiła się. Ucieszył ją fakt, że nastolatek chce pracować z własnej woli i to we wakacje.
- Dobrze już... - uśmiechnęła się. - Chodź na śniadanie. Widzę, że się już ubrałeś.
Bill nie czuł się dziś swojo. David rzucał mu denerwujące spojrzenia, które tylko stresowały go przed dzisiejszą kartkówką ustną.
Wcinał płatki jednocześnie powtarzając definicje ułamków, pierwiastków, mnożenia i dzielenia pisemnego, liczby pi i potęgowania.
Niby takie proste tematy, ale od tej pytaniny mogła zależeć ocena Billa na pierwsze półrocze.
Uff, ciśnienie ze mnie zeszło. Ale mnie Bill wkurzył tą kasą. Ja wiem, on jest z domu dziecka, wiem, można się było tego po nim spodziewać, wiem, wiem. Ale taka już moja natura, zawsze jak coś czytam to się złoszczę na bohaterów, którzy robią coś, zego ja w życiu bym nie zrobiła. I tyle. Bill potrzebujący czarnej farby, oplułam się herbatą ze śmiechu przy tej scenie w salonie xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next!
Buziaki :*