Tak sobie patrzę na szósty rozdział i myślę, że chyba jednak historia się nie podoba :/
Albo inaczej, nie podoba wam się to, jak ja piszę, ale historia jest spoko.
Oceńcie, proszę was, wszystko ogólne w komentarzu. Chcę wiedzieć, czy mam pisać blogi dalej, czy nie.
Tymczasem łapcie następny rozdział [ mam nadzieję, że nie będzie to ostatni ].
Siedem
Następnego ranka, podczas gdy Stephie i David siedzieli w kuchni, Bill wkradł się do ich łazienki w celu znalezienia pudru. Nie mógł pokazać się w szkole z gigantycznym siniakiem nad okiem.
Gdy już go znalazł nie czekał i od razu nałożył go na łuk brwiowy, starannie omijając samą brew.
- Bill? Wstałeś? - usłyszał wołanie
- Tak, zaraz przyjdę! - krzyknął i odłożył puder, cicho wychodząc z sypialni rodziców.
Wbiegł do kuchni. Na szczęście nikt nie widział, skąd.
- Smacznego - Stephie położyła na stole talerz z jajecznicą - Dziś pan Brown przyjedzie do szkoły.
- Rany, musi? Connor mnie zabije! - jęknął i chwycił za widelec, zabierając się za jedzenie.
- Nie zostawimy tak tego. Chłopaka trzeba jakoś wyprostować. A ty, Bill, mógłbyś się jakoś bronić!
- Ta, jasne, jak ich było pięciu na jednego to jak miałem się bronić?
- Nie marudź już, i kończ jeść. Zaraz jedziemy. - skarciła go zabawnie i zaczęła się ubierać.
Dziś był wyjątkowo chłodny dzień. Ale cóż się dziwić, w końcu to jesień.
Chłopak odłożył talerz do zlewu i zarzuciwszy skórzaną kurtkę, chwycił z pod ściany plecak.
Pożegnał się z Davidem i wybiegł prosto do samochodu.
- Czy ty mi możesz powiedzieć, jakim cudem wytrzymałeś w tym sierocińcu?
- No proste, że dzięki Tomowi - prychnął uśmiechając się
- Zrobisz coś dla Toma? - spytała, a Bill chwilę zastanawiał się zdziwiony.
- Pewnie, wszystko zrobię dla Toma, a c...
- Przestań być taką ślamazarą i naucz się albo bronić, albo być kablem.
Zamurowało go. Czy to właśnie jest ten czas? Ten popularny okres wiecznych kłótni z rodzicami?
- Ja jestem ślamazarą? Dzięki, bardzo fajnie to słyszeć. - odwrócił głowę w stronę szyby i uważnie spoglądał na spadające krople deszczu.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. Okej, porozmawiamy po szkole.
- Po szkole mam sporo nauki. - odparł bez emocjonalnie i wysiadł z samochodu.
Kolejny dzień szkoły, miesiąc od urodzin, miesiąc od pierwszego dnia szkoły.
- Cześć Billy - po chwili dołączyli do niego Connor, jego sobowtóry i dwóch innych - Przez ciebie miałem wpierdal w domu, wiesz?
- Wiem. - odparł, jak gdyby nigdy nic.
- Mój stary jest wezwany do szkoły. Widzę, że za słabo ci mordę obiliśmy, bo nadal się mądrujesz.
- Spierdalaj. - odparł, patrząc mu w oczy.
- Coś ty powiedział?! - Connor trochę się uniósł
- Głośno i wyraźnie, umyj uszy baranie! Powiedziałem, żebyś spierdalał!
Connor wybuchł i złapał Billa za kurtkę, rzucając nim w szafki. Bill nadal utrzymywał się na nogach.
- Słuchaj, ze mną się nie pogrywa. - wokół grupki chłopców momentalnie zrobiło się zbiorowisko
- Bo co mi zrobisz? - prychnął, parszywie patrząc przeciwnikowi w oczy.
- Nie zostawimy tak tego. Chłopaka trzeba jakoś wyprostować. A ty, Bill, mógłbyś się jakoś bronić!
- Ta, jasne, jak ich było pięciu na jednego to jak miałem się bronić?
- Nie marudź już, i kończ jeść. Zaraz jedziemy. - skarciła go zabawnie i zaczęła się ubierać.
Dziś był wyjątkowo chłodny dzień. Ale cóż się dziwić, w końcu to jesień.
Chłopak odłożył talerz do zlewu i zarzuciwszy skórzaną kurtkę, chwycił z pod ściany plecak.
Pożegnał się z Davidem i wybiegł prosto do samochodu.
- Czy ty mi możesz powiedzieć, jakim cudem wytrzymałeś w tym sierocińcu?
- No proste, że dzięki Tomowi - prychnął uśmiechając się
- Zrobisz coś dla Toma? - spytała, a Bill chwilę zastanawiał się zdziwiony.
- Pewnie, wszystko zrobię dla Toma, a c...
- Przestań być taką ślamazarą i naucz się albo bronić, albo być kablem.
Zamurowało go. Czy to właśnie jest ten czas? Ten popularny okres wiecznych kłótni z rodzicami?
- Ja jestem ślamazarą? Dzięki, bardzo fajnie to słyszeć. - odwrócił głowę w stronę szyby i uważnie spoglądał na spadające krople deszczu.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. Okej, porozmawiamy po szkole.
- Po szkole mam sporo nauki. - odparł bez emocjonalnie i wysiadł z samochodu.
Kolejny dzień szkoły, miesiąc od urodzin, miesiąc od pierwszego dnia szkoły.
- Cześć Billy - po chwili dołączyli do niego Connor, jego sobowtóry i dwóch innych - Przez ciebie miałem wpierdal w domu, wiesz?
- Wiem. - odparł, jak gdyby nigdy nic.
- Mój stary jest wezwany do szkoły. Widzę, że za słabo ci mordę obiliśmy, bo nadal się mądrujesz.
- Spierdalaj. - odparł, patrząc mu w oczy.
- Coś ty powiedział?! - Connor trochę się uniósł
- Głośno i wyraźnie, umyj uszy baranie! Powiedziałem, żebyś spierdalał!
Connor wybuchł i złapał Billa za kurtkę, rzucając nim w szafki. Bill nadal utrzymywał się na nogach.
- Słuchaj, ze mną się nie pogrywa. - wokół grupki chłopców momentalnie zrobiło się zbiorowisko
- Bo co mi zrobisz? - prychnął, parszywie patrząc przeciwnikowi w oczy.
- Znowu pięciu na jednego? Nie uważasz, że grasz nie fair? - Bill dogryzał Connorowi by wkurzyć go jeszcze bardziej.
Pewnie doszłoby do rękoczynów, jednak walkę przerwali dyrektor, Stephie i Lider Brown - ojciec Connora.
Siedzieli w gabinecie dyrektora, niby niczemu winni.
- Co wy wyrabiacie, panowie?! - zaczął "kazanie" dyrektor.
Obaj na krzesłach, pomiędzy nimi dziesięciocentymetrowa przerwa, tak dla
pewności. Po stronie Billa stała Stephie, po stronie Browna - jego ojciec.
- Panowie, a zapowiadał się spokojny rok! Connor, nie ładnie.jest zaczepiać nowych, do tego młodszych uczniów.
Po słowach dyrektora Connor zarobił uderzenie.w tył głowy przez ojca.
Dawał do zrozumienia i wcale się z tym nie krył - Lider był wściekły.
- Niestety, muszę opuścić wam na pierwsze półrocze zachowania.
- Panie dyrektorze, Bill został pobity przez Connora wczoraj, po szkole.
- Jak to? Dlaczego ja nic nie wiem? - zdziwił się siwy mężczyzna w garniturze - Czy są jakieś ślady? Ja nic nie widzę.
Stephie wyjęła z torebki chusteczkę i potarła łuk brwiowy Billa. Tuż pod warstwą pudru krył się ogromny, zielony siniak.
- Do tego Connor rozwalił mu wargę.
- Przepraszam najmocniej, zajmę się synem. Ma zostać w szkole czy mogę go zabrać? - spytał pan Brown.
- No.. Pfffh.. Wie pan, no w tym przypadku obaj chłopcy mogą wrócić do domu.
Chyba obaj się ucieszyli. Bill tego nie okazywał, ale Connor szeroko się uśmiechnął.
Kiedy opuścili gabinet Connor dopadł do Billa.
- Jeśli ojciec zabierze mi laptopa, módl się o swoje życie. A jeśli komórkę, wtedy możesz sam sobie dołek wykopać.
- Doradzaj sobie, idioto. - uśmiechnął się z pogardą i odszedł w stronę Stephie.
- Nie mogę cię zawieźć, ale chyba jesteś w stanie wrócić na pieszo? - spytała i podała mu klucze od domu. - Proszę, zjedz śniadanie ze szkoły i zmyj te naczynia, zrób dziś coś pożytecznego. Później, jak się uda, to pojedziemy na zakupy. Twoja bielizna nie wygląda ciekawie.
- Okej. - zaśmiał się i wcisnął klucze w kieszeń od spodni, kierując się w stronę wyjścia.
Spokojnie wrócił do domu. Kiedy zamknął drzwi, głęboko odsapnął.
- Zapowiada się ciężki rok. - szepnął i włączył telewizję.
Po godzinie wstał z kanapy i zmył naczynia ze zlewu.
- Cholera. - powiedział, widząc swoje poobdzierane od wody paznokcie.
Nie był głodny, więc śniadania i tak nie zjadł. Nienawidził być sam w domu. Już sam fakt, że nienawidził " Kevina samego w domu ".
"
- Bill? - usłyszał szept brata - Mykamy?
- Spoko, ale dokąd?
Chłopcy razem z innymi dziećmi i nastolatkami siedzieli przy niewielkim telewizorze i jak co roku na święta, oglądali " Kevina samego w domu ".
- Pomalujemy okno w gabinecie dyrki.
- Hahaha, masz farbę? - zareagował wesoło, ale cicho.
- No pewnie, ja o wszystkim pomyślałem.
- Dobra, idź pierwszy, za chwilę do ciebie dojdę. - wrócił do "oglądania" filmu, a po dwóch minutach wyszedł z pokoju.
Po cichu weszli do gabinetu dyrektorki.
- Będzie miała prezent na święta - zaśmiał się Tom.
- Z której strony malujemy?
- Z tej, będzie musiała, suka, sprzątać.
"
Siedział w kuchni przy stole i od dziesięciu minut męczył biedną sałatkę warzywną. Wahał się przed tym, żeby ją zjeść, a przed tym, żeby poczekać za obiadem.
- Już jestem! - Stephie krzyknęła na wejściu - Umyłeś naczynia?
- Tak, pewnie. - rzucił wzrokiem na zlew z umytymi naczyniami.
- Dziękuję.
Zdjęła płaszcz i położyła torebkę na komodzie, wchodząc do kuchni. Szybkim ruchem otworzyła lodówkę.
- Co dziś zjemy? Może zrobię zupę pomidorową?
- Może być.
- Davida jeszcze nie ma? - spytała
- Nie, nie ma go. Może został dłużej w pracy. - wstał z zamiarem udania się do swojego pokoju.
- Okej. Proszę, zajmij się tą matematyką, dopóki on nie wróci.
---
Siedział w klasie bazgroląc jakieś rysunki na końcu zeszytu. W pewnym momencie lekcji w klasie znalazł się dyrektor i, jak mniemał, nowy uczeń. Kiedy jednak go zobaczył, kolana się pod nim ugięły.
- Przedstawiam wam nowego ucznia. Nazywa się Tom Morris.
- Cześć, Tom - powiedzieli wszyscy chórem.
Bill jednak milczał i z szeroko otwartymi oczami wlepiał się w chłopaka.
Ten sam styl, dready, kolczyk, wyraz twarzy.. Identyczny. Jednak to nie może być prawda.
- Bill? Bill, wszystko okej? - usłyszał, kiedy zaczął tracić przytomność. Osunął się na ziemię.
Krzyk rudowłosej, dynamiczna reakcja nauczycielki i dyrektora. Zemdlał.
"
- Bill? Bill.. - usłyszał ciche wołanie. Otworzył oczy.
- Tom? - spytał, by się upewnić - Gdzie ja jestem?
- U mnie. - odparł - Słuchaj, powalona sprawa z tym Tomem, ale zrobiłem go dla ciebie.
- Zrobiłeś?
- Zajebiście brzmi, nie? Koleś wygląda jak ja. Oczy mu tylko zmieniłem na brązowe. I luz, zaufaj mu.
Jak mu już zaufasz na tyle, że powiesz mu o adopcji..
- To co? - spytał, ale brat nie odpowiedział. - Tom? Tom, jesteś?
"
- Bill? - otworzył oczy by się rozejrzeć. Był w domu, w swoim pokoju.
- Co się stało? - spytał blondynki siedzącej obok niego.
- Ścięło cię z nóg. Czy tak będzie wyglądał każdy dzień? Do końca roku?
- Czyli jak? - zapytał rozkojarzony
- Że nie skończysz żadnej lekcji lub w ogóle jej nie zaczniesz.
- Przepraszam, po prostu ten Tom..
- Nowy uczeń? Co z nim?
- Tom.. Ten sam styl.. Dready, kolczyk... - wymieniał powoli.
- Tak właśnie wyglądał Tom?
- Identycznie.
______
Przepraszam bardzo, dodaję to jeszcze raz, bo tamta wersja się usunęła. Blogger ma chyba jakieś spięcia. Nie mogę tego znaleźć a pamiętam, że wstawiałam sen o tym, jak Tom wyjaśnia Billowi swój plan. Bo mi się to nie śniło, prawda? :/
- Cholera. - powiedział, widząc swoje poobdzierane od wody paznokcie.
Nie był głodny, więc śniadania i tak nie zjadł. Nienawidził być sam w domu. Już sam fakt, że nienawidził " Kevina samego w domu ".
"
- Bill? - usłyszał szept brata - Mykamy?
- Spoko, ale dokąd?
Chłopcy razem z innymi dziećmi i nastolatkami siedzieli przy niewielkim telewizorze i jak co roku na święta, oglądali " Kevina samego w domu ".
- Pomalujemy okno w gabinecie dyrki.
- Hahaha, masz farbę? - zareagował wesoło, ale cicho.
- No pewnie, ja o wszystkim pomyślałem.
- Dobra, idź pierwszy, za chwilę do ciebie dojdę. - wrócił do "oglądania" filmu, a po dwóch minutach wyszedł z pokoju.
Po cichu weszli do gabinetu dyrektorki.
- Będzie miała prezent na święta - zaśmiał się Tom.
- Z której strony malujemy?
- Z tej, będzie musiała, suka, sprzątać.
"
Siedział w kuchni przy stole i od dziesięciu minut męczył biedną sałatkę warzywną. Wahał się przed tym, żeby ją zjeść, a przed tym, żeby poczekać za obiadem.
- Już jestem! - Stephie krzyknęła na wejściu - Umyłeś naczynia?
- Tak, pewnie. - rzucił wzrokiem na zlew z umytymi naczyniami.
- Dziękuję.
Zdjęła płaszcz i położyła torebkę na komodzie, wchodząc do kuchni. Szybkim ruchem otworzyła lodówkę.
- Co dziś zjemy? Może zrobię zupę pomidorową?
- Może być.
- Davida jeszcze nie ma? - spytała
- Nie, nie ma go. Może został dłużej w pracy. - wstał z zamiarem udania się do swojego pokoju.
- Okej. Proszę, zajmij się tą matematyką, dopóki on nie wróci.
---
Siedział w klasie bazgroląc jakieś rysunki na końcu zeszytu. W pewnym momencie lekcji w klasie znalazł się dyrektor i, jak mniemał, nowy uczeń. Kiedy jednak go zobaczył, kolana się pod nim ugięły.
- Przedstawiam wam nowego ucznia. Nazywa się Tom Morris.
- Cześć, Tom - powiedzieli wszyscy chórem.
Bill jednak milczał i z szeroko otwartymi oczami wlepiał się w chłopaka.
Ten sam styl, dready, kolczyk, wyraz twarzy.. Identyczny. Jednak to nie może być prawda.
- Bill? Bill, wszystko okej? - usłyszał, kiedy zaczął tracić przytomność. Osunął się na ziemię.
Krzyk rudowłosej, dynamiczna reakcja nauczycielki i dyrektora. Zemdlał.
"
- Bill? Bill.. - usłyszał ciche wołanie. Otworzył oczy.
- Tom? - spytał, by się upewnić - Gdzie ja jestem?
- U mnie. - odparł - Słuchaj, powalona sprawa z tym Tomem, ale zrobiłem go dla ciebie.
- Zrobiłeś?
- Zajebiście brzmi, nie? Koleś wygląda jak ja. Oczy mu tylko zmieniłem na brązowe. I luz, zaufaj mu.
Jak mu już zaufasz na tyle, że powiesz mu o adopcji..
- To co? - spytał, ale brat nie odpowiedział. - Tom? Tom, jesteś?
"
- Bill? - otworzył oczy by się rozejrzeć. Był w domu, w swoim pokoju.
- Co się stało? - spytał blondynki siedzącej obok niego.
- Ścięło cię z nóg. Czy tak będzie wyglądał każdy dzień? Do końca roku?
- Czyli jak? - zapytał rozkojarzony
- Że nie skończysz żadnej lekcji lub w ogóle jej nie zaczniesz.
- Przepraszam, po prostu ten Tom..
- Nowy uczeń? Co z nim?
- Tom.. Ten sam styl.. Dready, kolczyk... - wymieniał powoli.
- Tak właśnie wyglądał Tom?
- Identycznie.
______
Przepraszam bardzo, dodaję to jeszcze raz, bo tamta wersja się usunęła. Blogger ma chyba jakieś spięcia. Nie mogę tego znaleźć a pamiętam, że wstawiałam sen o tym, jak Tom wyjaśnia Billowi swój plan. Bo mi się to nie śniło, prawda? :/