środa, 15 lipca 2015

Sześć

Podoba mi się to, że ktoś tu w ogóle zagląda, czyta, komentuje i mu się podoba :) 
Tuż po NJWKJS możecie przeczytać nowy rozdział tutaj.

Sześć.
Nie podobało mu się siedzenie z dziewczyną. Wolałby już siedzieć w pierwszej ławce, lub z jakimś uczniem, który nie dba o swoją higienę, byleby nie z nią. Irytowała go. To, że była ruda. Ten jej chory uśmiech, którym się co chwilę do niego szczerzyła. Denerwowała go. Co chwilę coś chciała.
Nigdy nie rozumiał dziewczyn, i do tej pory nie chciał ich rozumieć. Ale w jednej chwili zapragnął przeczytania jej myśli. 
- Po co to robisz? - cisnęło mu się na język - Na chuj ci to?
Powstrzymywał się od tego pytania. Wolał nie robić sobie problemów już pierwszego dnia. A jeszcze rok przed nimi. Modlił się, żeby przyszedł nowy uczeń i żeby tę rudą niedorajdę od niego zabrali.
- Proszę, to plan lekcji na jutro, pojutrze i na za dwa dni. - nauczycielka krążyła między ławkami i kładła jakieś karteczki przed uczniami.
Bill był jeszcze bardziej zniechęcony gdy zobaczył, że jutro jest w-f.
- O matko, jak ja kocham w-f - szepnęła do niego Sali. - Codziennie w-f, nareszcie! 
- Boże, dziewczyno, zamknij jadaczkę! - chciał powiedzieć, kiedy w głowie powtórzył jej ostatnie zdanie - Coś ty powiedziała?!
- O matko, jak ja kocham w-f?
- Nie, to po tym - przewrócił oczami
- Że codziennie będziemy mieli w-f? - odpowiedziała zdezorientowana - Cieszysz się, tak jak ja?
- Chyba żartujesz - prychnął - Jeśli zawalę ten rok, to tylko i wyłącznie przez w-f.
- Dlaczego? W-f to najlepszy przedmiot na świecie.
- Chyba nie dosłyszałaś kiedy mówiłem, że nie uprawiam sportu i go nie lubię. - znów prychnął i wyżej podniósł swoją brew, w której tkwił kolczyk, kolorem mieszany z rdzą i brązem.
- Nie bądź gburem, w naszej szkole w-f to najlepsze, co może cię spotkać!
- Nie sądzę.
- Cisza tam! - zwróciła im uwagę nauczycielka.
Od razu się przymknęli i usiedli w stronę tablicy.
- Czy wszyscy mają już zakupiony pełen komplet książek? - kontynuowała dalej wysoka, starsza brunetka.
Wszyscy skinęli głową. Bill oczywiście, od niechcenia.
- Świetnie! Myślałam, że będzie gorzej. A więc, sprawy administracyjne na dziś są za nami. Jesteście wolni - uśmiechnęła się
- Zawsze tak mówi. " Jesteście wolni ". - powiedziała, już normalnym głosem, Sali do Billa.
Ten tylko jej warknął. Chciał czym prędzej stąd wyjść, wsiąść do samochodu, jechać do domu i położyć się spać. Nie lubił, zarówno rozpoczęcia, jak i zakończenia roku. Wracasz do domu bardzo wcześnie, cały dzień przed tobą, a tobie nic się nie chce. Najchętniej przespałbyś całe życie, żeby tylko się nie nudzić.
- I jak było? - spytała Stephie, spotykając Billa na korytarzu.
Wzruszył ramionami.
- Normalnie. - westchnął - Możesz coś dla mnie zrobić?
- Co takiego? - ożywiła się blondynka
- Wypisz mnie z w-fu. Ta lekcja, i to jeszcze codziennie, mnie zabije.
- Nauczyciele przystosowali się do tej prośby dla uczniów. W zeszłym roku, w ostatnim tygodniu, uczniowie głosowali na ilość godzin wychowania fizycznego w ciągu tygodnia. Wybrano, że w-f będzie codziennie, po jednej godzinie. Jak się nie mylę, to tylko w poniedziałki masz dwie godziny w-fu.
- Błagam, załatw mi zwolnienie od lekarza. Albo zrobię wszystko, żeby sam je zdobyć.
- Czy ty mnie szantażujesz? - zaśmiała się, szturchając nastolatka - Uważaj sobie, młody. Nie pozwalaj sobie tylko dlatego, że tu pracuję i jestem twoją opiekunką.
- Okej, wygrałaś. - powiedział smętnie i stanął przy samochodzie czekając, aż blondynka go otworzy.
Od razu po powrocie, zamknął się w swoim pokoju. Próbował wymyślić coś, żeby się nie nudzić. Nic nie przychodziło mu do głowy. Odważył się i spod łóżka wyciągnął torbę z rzeczami Toma. Trzymając ją na kolanach, zawahał się.
- Twoje rzeczy. - szepnął, dotykając jego spodni - To, co mi zostało. Chyba się nie obrazisz, jak jednego zapalę? - chwycił paczkę, nadal mówiąc do złączonych, dżinsowych kawałków.
Wrzucił torbę z powrotem pod łóżko i udał się do łazienki. Uchylił małe okienko i usiadł na kaloryferze, zapalając jednego papierosa.
Tego mu było trzeba. Od pogrzebu Toma nie palił. Z tego całego stresu nie wytrzymał, i w końcu to zrobił. Odprężył się, pozwalając, by trujący dym opanował jego płuca. Już się nawet nie krztusił.
Na samą myśl, kiedy przywodził sobie dzień, w którym pierwszy raz skorzystał z oferty starszych kolegów, uśmiechnął się.

"
- No weź, to tylko jeden. Nie musisz brać ich więcej. Zobacz, Tom zapalił.
- Nie mów do mnie, jak do dziecka, bo do licha, mam dwanaście lat! - jego oczy aż poczerniały z wściekłości.
- Nie zachowuj się, jak dziecko, to nie będę cię tak traktował.
- Dawaj mi to - mruknął i wyrwał papierosa z ręki kolegi, porządnie się nim zaciągając.
Nie była to dobra opcja, bo chłopak zaczął się dusić.
- Brawo, punkt dla ciebie - jeden ze starszych poklepał Billa po plecach - Będzie już tylko lepiej.
Zanim przestał się dusić każdym papierosem, minęły chyba dwa miesiące. To i tak późno, jak palił po dwa-trzy dziennie.
"

Zgasił papierosa w umywalce i spłukał go wodą. Po nikotynowcu nie został żaden ślad, chyba że unoszący się w powietrzu, niewywietrzony zapach.
- Cholera, przecież otwarłem okienko. - szepnął.
- Bill? - usłyszał głos ze swojego pokoju - Co robisz w łazience?
- Nic, nic. Zaraz wyjdę. - spanikował i wziął ręcznik, wymachując nim na wszystkie strony,
- Pogadamy? - Stephie przybliżała się do drzwi od łazienki.
- Pewnie, tylko poczekaj. - zamknął okienko. Po unoszącym się dymie został tylko lekki zapach, a właściwie - smród.
Otworzył drzwi i wyślizgnął się przez nie. Kobieta siedziała na łóżku.
- Nie miałeś żadnych problemów, prawda? - spytała
- Nie, a co? - odparł
- To dobrze. Myślałam, że będą cię zaczepiać, czy coś..
- Szczerze? - zapytał retorycznie - Ja też. 
- Z kim siedzisz?
- No właśnie, czy to też mogłabyś jakoś załatwić?
- Dziewczyna?... - na to pytanie chłopak lekko wykrzywił twarz w grymas niezadowolenia. - Ahaha.. Inni chłopcy na twoim miejscu by się cieszyli.
- Ja nie jestem "inni". Wątpię, żeby ktoś chciał siedzieć z taką katarynką, jak ona. Co chwilę nadaje, i tak połowy nie rozumiem, bo za szybko gada. Jest upierdliwa, i do tego ruda. Załatw to jakoś..
- Hola, chłopcze. Nie oceniaj książki po okładce - co z tego, że jest ruda? 
- Nie lubię rudych ludzi. - wzruszył dziewczyn.
- Tak samo rudzi ludzie mogą nie lubić ciebie. Nie możesz wydawać na nią wyroku tylko dlatego, że ma rzadki kolor włosów. Skoro próbowała z tobą rozmawiać, to znaczy, że cię lubi.
- Błagam, nie baw się w psychologa. Nie cierpię tego.
- Czasem cię nie rozumiem, Bill. Wydawałeś się być tolerancyjnym chłopcem.. A gdyby w twojej klasie pojawiła się Murzynka albo Mulatka? Też byś ją od razu osądził?
- To jest coś innego. Takie dziewczyny są...
- Urocze? - uśmiechnęła się
- Jak ty to robisz? - spytał - Prawie zawsze kończysz za mnie zdanie. Jeszcze trochę praktyki, a zaczniesz być Tomem.
- To mój matczyny instynkt.
Nie rozumiał jej. Kolejna niezrozumiała nikomu dziewczyna. Sorry, kobieta. Pierwszy raz, odkąd poznał to małżeństwo, zachciało mu się rozmowy z Davidem. Tego też nie rozumiał. Ale starsze oczy już wiele widziały, może one go czegoś nauczą.
- Zawołasz Davida? Teraz chciałbym z nim pogadać.
- Ty? I David? Nie pozabijacie się tu, w jednym pokoju, i to zamknięci? - wymieniała i lekko się podśmiewała.
- Luz, chcę go trochę o coś podpytać.
- Co zrobić, żeby poderwać dziewczynę? A jednak, ona ci się podoba!
- No chyba cię coś boli - zaśmiał się - Ona nigdy mi się nie spodoba.
- Kto się czubi, ten się lubi - powiedziała wychodząc. - David, Bill cię woła!
- Po jaką cholerę ty mnie to ściągasz - powiedział niechętnie mężczyzna, kiedy znalazł się w pokoju nastolatka.
- Powiedz mi, dlaczego tak trudno zrozumieć dziewczyny. - postawił go jasno przed sprawą, nie chciał się w nic bawić.
- Serio? Pytasz się mnie? - aż szerzej otworzył oczy
- No chyba, skoro jesteś moim ojcem. - prychnął
David westchnął i usiadł na krześle, przy biurku.
- Dziewczyny nigdy nie rozszyfrujesz. Ale uwierz mi, że jeśli pomiędzy wami coś jest, to wystarczy, że spojrzysz w jej oczy, a już będziesz wtajemniczony w jej sprawę.
Billa zamurowało. Czy to naprawdę powiedział David?
- Wow. - wykrztusił w końcu
- To mnie przeraża - wstał, przetarł twarz i wyszedł.
Po chwili jednak ponownie pojawił się w drzwiach od jego pokoju.
- A ogólnie, to po co pytasz?
- Kobiety robią mi wodę z mózgu.
- Myślałem, że już masz wodę zamiast mózgu - dogryzł mu i już nieodwołalnie wyszedł z pokoju nastolatka.

"
- Tom, ja ci serio mówię. Nie chcę mieć dziewczyny, dopóki nie skończę szesnastu lat.
- Pojebało cię totalnie - jego brat musiał się złapać za brzuch, bo tak bardzo się śmiał - Ciekawe, czy wytrwasz!
- Tobie za pewne byłoby trudniej.
- Bill, spójrz na mnie. - podszedł bliżej trochę wyższego brata - Co widzisz?
- Ciebie. - odparł, a Tom się uśmiechnął.
- I co jeszcze widzisz, gdy na mnie patrzysz?
- Siebie. - bingo. O to właśnie chodziło Tomowi.
- Właśnie. I skoro ja mogę mieć wszystkie, to ty też. Ale jak będziesz farbował włosy to będziesz je tylko odstraszał. - zaśmiał się, na co Bill prychnął.
"

Nikt mu nigdy nie powie, że on nie ma czego wspominać. Tyle świetnych momentów, tyle zadygistych chwil spędzonych w towarzystwie Toma i kilku starszych kumpli. 
Do szkoły był już spakowany, właśnie umył zęby i kładł się spać. Rozmyślał, co zrobić, żeby pozbyć się towarzyszki z ławki i żeby zdobyć zwolnienie z w-fu. O niczym innym nie marzył, niż o naśmiewaniu się kolegów z jego niebywale szczupłych nóg.

---

- Dziś koszykówka, rozgrzać stawy skokowe i ręce! - krzyknął wuefista i gwizdnął w gwizdek - Rozgrzewka - Connor!
Connor Brown - chłopak Sali. Tak, tej upierdliwej Sali, przed którym go ostrzegała. Na szczęście jeszcze mu nie podpadł. Do czasu,
Po rozgrzewce mieli zagrać małe meczyk w kosza. Drużyny wybierali właśnie Connor i Logan - jeden z jego kumpli. 
Bill był wysoki, dlatego za każdym razem lądował w drużynie z Brown'em, jednak tym razem jako pierwszy wybierał Logan, i Bill trafił do przeciwnej drużyny.
- Zgnieciemy was - powiedział Connor stojący plecami do Logana
- Wmawiaj sobie, stary. Mamy Billa.
- W jakim ty świecie żyjesz. To, że jest wysoki nie oznacza, że umie grać.
- To po co zawsze go wybierasz?
- Odpiera ataki. Tylko dlatego.
Na sali rozbrzmiał gwizdek trenera. Hałas, tupot i ślizgi. Bill stanął pod koszem, jak zawsze.
Dziś miał ogromnego pecha - jedynka z matematyki, dwójka z biologii, do tego jeszcze co chwile podczas meczu go kosili, kiedy się ruszał. Chyba z piętnaście razy zaliczył glebę.
- Trumper, wstawaj! - krzyknął trener, widząc ponowną wywrotkę nastolatka.
- Łamaga - szepnął Connor przechodzący obok niego, a chłopacy na ławce się zaśmiali. 
- Masz na imię - odgryzł się, a Connor to usłyszał, bo przystanął.
Chłopcy, którzy się z niego śmiali, zaczęli buczeć. "Uuuuuu" na znak, że coś się święci.
- Coś ty powiedział? - odwrócił się do wstającego właśnie czarnowłosego.
- To, co słyszałeś. Masz na imię. - powtórzył.
- Znudziło ci się oddychanie prostym nosem, Billy? Przekrzywić ci go?
- Brown! Trumper! Spokój, albo sprzątacie salę i kantor po lekcjach!
- Do zobaczenia po lekcjach, gnido. - rzucił Connor i odszedł w stronę drzwi
- Idź w chuj, i nie wracaj. Krzyżyk na drogę.
Dziś to jednak faktycznie nie był jego dzień. Do domu wrócił na pieszo, i to cały posiniaczony i obolały. Stephie kończyła wcześniej w środy, dlatego Bill co środę musi wracać sam do domu, na pieszo.
- Chryste Panie, co ci się stało?! - krzyknęła, podbiegając do stojącego w kuchni nastolatka - Kto ci to zrobił?!
- Nikt. - odparł, kiedy blondynka dotykała go po twarzy i co chwilę obracała mu głowę
- Chłopie, jak to nikt, skoro całą twarz masz obitą - wtrącił się David
- Bill, masz rozwaloną wargę i siniak na łuku brwiowym, piach we włosach i całe ubrania brudne!
- Nie zauważyłem. - ciągnął dalej
- Bill, proszę cię, kto ci to zrobił. - Stephie denerwowała się coraz bardziej.
- Connor.
- Connor Brown? - skinął głową - Dzwonię do jego ojca. Jutro pojawi się w szkole. Z tym chłopakiem są same problemy, odkąd tylko się pojawił w tej szkole!
- A może jednak odpuścić? - spytał niepewnie Bill
- Jak to odpuścić! Bill, ten chłopak jest niemożliwy!
- No właśnie! - oburzył się - Niemożliwy! A po tym, jak na kapujemy jego ojcu, stanie się potulny jak baranek! Jasne!
- Nie tym tonem, to po pierwsze. - rzucił David. - Po drugie, to się o ciebie martwimy i chcemy, żebyś w tej szkole był bezpieczny.
- Ty to się na pewno martwisz - prychnął w stronę mężczyzny, na co ten wstał z krzesła i powiedział stanowczo:
- Dosyć tego. Idź do pokoju i powtarzaj matematykę, bo twój dzienniczek internetowy nie wygląda najlepiej, a to dopiero pierwszy miesiąc szkoły. Poprawisz oceny, żeby na koniec roku były zadowalające, to będzie nagroda. A do średniej 4.0 ci dużo nie brakuje.
- Chyba kpisz.
- Do pokoju i nos w książki!
Bill oburzony napięcie się odwrócił i udał się do pokoju, trzaskając drzwiami. Rzucił plecak pod ścianę i poszedł do łazienki, by obadać sprawę swojej twarzy.
- Ja pierdolę. Ni to pudru, ni to dupy. Chyba, że masz puder... - mówił sam do siebie, ale w ostatnich słowach chodziło mu o Stephie. - Na pewno masz.

3 komentarze:

  1. Wspaniały rozdział! Mimo, że komentuję z opóźnieniem przez wyjazd to wiem, że będąc pierwsza zasługuję na uznanie od autorki, a autorka ode mnie za rozdział. : D Czekam na next'a!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś :) Że w ogóle ktoś tu jest :)

      Usuń
  2. Powracam :D POzwól, że skomentuję oba odcinki pod tym jednym. Ciekawa jestem co sobie pomyślała Stephie jak usłyszała od Billa o tej bójce za którą Tom poszedł do poprawczaka. No i coś czuję, że z tym całym Connorem to będzie ciężko... Biedny Bill. Lubię Davida. Jest taki luźny. i myślę, że on tak naprawdę już się przekonał do Billa. I tę teorię potwierdza jego reakcja na ten tekst Billa, że na pewno się o niego martwi.
    Czekam na następny, posyłąm buziaki i pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń