niedziela, 12 lipca 2015

Pięć

No i oto jestem, nawet nie wiecie, jak się cieszę, że ta klawiatura już działa xD
Liczyłam na więcej czytelniczek, ale nie jestem aż tak dobra, żeby pisać dla dziesiątki :)
Miło, że jesteście. Stały tekst bloggerki:
Czytasz = komentujesz = mnie uszczęśliwiasz :D
Nie przedłużam, tu piąteczka :*

Pięć
Po drodze, jak byliśmy już w Hamburgu, wjechaliśmy na zakupy. Potrzebne rzeczy, czyli szczoteczka, pasta, szampon i żel pod prysznic. Ubrania, czyli więcej koszulek i spodni. Kilka par skarpetek, bokserek. Nawet takie bibeloty, które bardzo ucieszyły Billa - lakier do paznokci, lakier do włosów, żel i dezodorant. 
Bill był zadowolony z tego, że dostanie swój pokój. Że dostał, bo od około godziny już w nim siedzi.
Białe ściany, okno, ciemne łóżko, ciemne panele, ciemna szafa i biurko. Mała łazienka, umywalka, kabina prysznicowa i kibel. Czego chcieć więcej?
- Czegoś mi brakuje ... - szepnął.
Wstał z łóżka i podszedł do okna, wskakując na parapet. Słońce już powoli zachodziło, lubił ten widok. Zawsze wychodził z Tomem na podwórze i po rynnach i oknach, wdrapywali się na dach sierocińca. To były wyjątkowe, niezapomniane chwile.

"
- Niniejszym ogłaszam, iż Tom Kaulitz jest winny w sprawie śmierci Iana Fruszemberga i skazuje go na dwa lata pozbawienia wolności, biorąc pod uwagę, że jest nieletni, nie był karany, znajduje się w trudnej sytuacji oraz działał w obronie osoby własnej. 
"

- Serce mi pękało jak cholera - skomentował w myślach - Dwa lata bez Toma. Odwiedzałem go co dwa dni, ale to nie to samo. W " szkole " wytykali mnie palcami, że mój brat to morderca. A że byli młodsi, to dochodziłem do nich, przeklnąłem kilka razy i wyciągnąłem pięść... No OK, piąstkę i się odczepiali. Trzynastolatka zamknąć w poprawczaku, bo jakiś idiota atakował jego brata, a później jego. Chora polityka! I wiedziałem, że wtedy, kiedy on chciał mnie wyciągnąć na " miasto " coś się stanie. Ale nie! On musiał być mądrzejszy! No i masz! I zdaje się, że ja bardziej cierpię od niego. Wolałbym chyba iść na dworzec i rzucić się pod pociąg. To byłoby najlepsze rozwiązanie.
Gościowi, który potrącił Toma, odebrali prawo jazdy. Tylko odebrali prawo jazdy! No do chuja wafla, jak bym mu zajebał to by się już nie pozbierał. Jak go na komisariacie zobaczyłem to myślałem, że go na strzępy porozrywam. Dwóch policjantów mnie od niego odciągało, a pani dyrektor uspokajała. Skończyłem na krześle, calutki zapłakany. A oni mnie jeszcze męczyli - o której wyszedł, dlaczego wyszedł... Książkę pisali? Co to miało w ogóle być!

"
- A co chciał robić poza terenem ośrodka? - policjant nie dawał za wygraną.
- No nie wiem! Co, może jeszcze spytasz, kiedy oglądał pornosy albo smarkał w chusteczkę?! No weź się człowieku ogarnij! To, że był moim bliźniakiem, w tej sprawie o niczym nie świadczy!
"

- Tsaaa... To mu dowaliłem. W sumie, nie żałuję. Wziął, i się zamknął. No co? Taka prawda! Jakoś mnie do tej pory nie obchodziło, co robił beze mnie poza pitulem. W dupie to miałem, i to szczerze.
Jego rozmyślanie i wspominanie dawniejszych czasów przerwała Stephie, która przyszła z nim porozmawiać.
- Cześć, Bill - uśmiechnęła się - Co robisz?
- Ogólnie, to się nudzę. Jest zachód słońca, oglądam go.
- Piękny, co nie? - podeszła bliżej - Niestety, za kilka miesięcy, bądź za rok, już nie będzie go widać.
- Dlaczego? - zwrócił na nią uwagę
Ten piękny obraz zachodzącego słońca mieścił się nad małą działką, pomiędzy dwoma dwupiętrowymi domami.
- Ktoś wykupił tą działkę i chce się tu budować.
- Tak można? - odwrócił głowę w stronę okna - Przecież.... To mała działka. Na pewno nie jest przeznaczona do budowli.
- To ponoć ma być mały domek, dla dwóch osób. Dwupiętrowy, ale wąski. Zasłoni cały widok.
- Szkoda, że nie mam prawa głosu. - uśmiechnął się blado - Już ja bym się w tej sprawie dogadał.
- No widzisz. - zaśmiała się - Opowiesz mi o sobie? O twoich rodzicach? O Tomie?
Bała się reakcji Billa. Tego, co może zrobić, żeby tylko nie rozmawiać o bracie.
- Nie wiem, co mam mówić. - wzruszył ramionami
- Twój życiorys.... Nie wiem, coś o sobie. Pomyśl, że to rozmowa o pracę. - uśmiechnęła się, a nastolatek cicho się zaśmiał.
- Hmmm... Bill Kaulitz - powiedział, ale Stephie mu przerwała
- Trumper. - patrzący na swoje ręce chłopak podniósł wzrok
- Trumper? Przejmuję wasze nazwisko?
- Zdziwiony? Jesteś naszym synem! - zaśmiała się
- Okej... Bill Trumper, mam piętnaście lat, pochodzę z małej wioski. Wychowywałem się w domu dziecka, wraz z bratem bliźniakiem Tomem. Do dziesiątego roku życia w pitulu.. Em, w sierocińcu mieliśmy piekło, na szczęście zmieniono opiekunów i dyrektorkę. Jednak dla nas było już za późno.
Zadaliśmy się ze starszymi, w tym z... - zaciął się - Z takim jednym... I przez niego Tom właśnie miał kłopoty.. - właściwie to nie wiedział, dlaczego jej to mówi. Przecież .... Nie chciał tego robić.
- Czy to on był powodem pobytu Toma w poprawczaku? - zaparła dech w piersiach.
- No... Tak... - rzekł nieśmiało - Ale to była też moja wina. On mnie atakował, no udusiłby mnie na miejscu, i Tom się odezwał, a Ian się do niego dobrał. Tom go kopnął i zaczął go okładać, a że ja też byłem tu " ofiarą " to mu pomogłem i... No..  On ten... Umarł..
- Zabiłeś człowieka? - spytała choć wiedziała, że to nieprawda.
- Tom miał mocniejsze ciosy. Od moich ledwo drgał.
- Mhm... - westchnęła - Cóż, idę zrobić kolację. Przyjdź do kuchni za piętnaście minut, dobrze?
- Jasne. - odparł.
Czuł się speszony tym, że wyszła. Czuł, że ją przestraszył. Ale to nic. Wiedział, znał ją. To Stephie, najwspanialsza kobieta w jego życiu.

-- Miesiąc później, dzień do rozpoczęcia roku szkolnego. --

- Bill, nie masz żadnej ładnej koszuli? - spytała blondynka widząc chłopca szykującego zwyczajne ubrania.
- Nie, nie lubię koszul. Wyglądam wtedy jak pajac. Wolę ubrać to, co lubię - uśmiechnął się w jej stronę - Oj no nie złość się. Nie chcę wyglądać jak ciota.
- Ale Bill, to jest rozpoczęcie... - jęknęła - Ja przyjdę jako nauczycielka języka angielskiego, ładnie i klasycznie ubrana w biało-czarny strój, a ty, jako mój syn, w podartych spodniach, czerwonym tiszercie z czaszką i jakimiś.. Nożami i w trampkach.. - spojrzała na niego wymagająco
- Błagam cię, nie truj już. Będę wyjątkowy - zaśmiał się.
- No dobrze. - odpuściła - I pamiętaj, jesteś Bill Trumper, mój rodzony syn i przyjechałeś do nas po dwóch latach rozłąki. Jasne?
- Jasne. - skinął głową. Wyszła. - No właśnie, bo wymyśliliśmy we trójkę taką bajeczkę:
Ja jestem synem Stephie, a David jest moim ojczymem. W związku z tym, że są małżeństwem od dwóch lat, a ja mam piętnaście, postanowiliśmy mówić, że jestem z jej pierwszego związku. Oni przeprowadzili się do Hamburga, a ja zostałem w Dortmundzie, razem z dziadkami. Teraz jako piętnastolatek postanowiłem znów zamieszkać z matką i ojczymem. I do tego mam nie mówić nic o sobie, jak będą pytać o dzieciństwo, to mam wszystko zmyślać. Trafiłem na zajebistych ludzi. Każą mi kłamać, no kto by tak nie chciał! Stephie i David są o wiele lepsi od moich biologicznych rodziców, których nie znałem.. Ale co mnie to, zostawili nas. Czy nie wiedzieli, że jak się pizgną bez zabezpieczenia, to mogą być konsekwencje ? A nas było dwóch. I nas obu zostawili. Niech sobie tam żyją, zarabiają i wychowują inne dzieci. W dupie to mam!
Godzina dwudziesta pierwsza, Bill nie może spać.
- A co, jeśli nikt nie będzie chciał ze mną gadać? I tak wyjdę na ciotę.. - pomyślał - Nie no, przecież zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie do mnie podobny lub po prostu mnie polubi. Zawsze tak jest.
Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak jest w tej szkole. Będę tu pierwszy dzień, a przede mną dwa lata tutejszej nauki, nawet pięć, bo to gimnazjum jest połączone z liceum. Okropnie, wiem. Wydaje mi się, że to będzie najdłuższy rok w moim życiu.

---

- Bill, wstawaj. Już ósma. - blondynka szturchnęła go w ramię - Lekko przeprasowałam ci tą bluzkę, skoro tak bardzo chcesz ją wziąć. I jak następnym razem będziemy na zakupach, kupimy ci normalne spodnie i jakąś koszulę w kratkę.
- O Gott... Już ósma... - jęknął, przecierając dłonią twarz.
- No mówię przecież - zaśmiała się - Wstawaj.
- No przecież wstaję - uśmiechnął się blado.
Usiadł na skraju łóżka próbując ogarnąć swoje położenie. Nic mu się nie śniło. Zupełnie tak, jak nic mu się nie śniło, odkąd nie ma Toma. Jakby wszystko podczas snu znikało, jakby on sam też umarł. Nie było nic.
Zaczął się ubierać. Poszło mu to dosyć szybko. Wszedł do łazienki, umył zęby, ułożył fryzurę i pomalował oczy. Efekt codzienności. Wyszedł z łazienki, od razu kierując się do kuchni.
- Wpół do dziewiątej - pomyślał, patrząc na zegarek z korytarzu - Myślałem, że będzie gorzej.
Kiedy znalazł się w kuchni, usiadł przy stole i położył głowę na rękach.
- Spaaać.... - jęknął
- Oj, chłopie, nie wyśpisz się do końca roku - zaśmiał się David - Codziennie na ósmą do szkoły, a z tego, co wiem, lubisz sobie pospać.
- No, lubię. Trudno, od wczesnego wstawania się przecież nie umiera - powiedział, a David tylko się nastroszył.
Stephie podłożyła Billowi pod nos miskę z płatkami.
- Mam nadzieję, że je lubisz. David był o siódmej w sklepie po nie - zaśmiała się.
- Pewnie lubię, lubię wszystko. - uśmiechnął się.
Po śniadaniu pożegnał się z Davidem i razem ze Stephie pojechał do szkoły.
Kiedy wysiadł z samochodu wziął głęboki wdech. Wiedział, że kiedy przekroczy bramkę nie będzie odwrotu, i tego się właśnie obawiał.
- Gotowy? - spytała Stephie. Skinął głową i ruszył przed siebie.
Czuł na sobie wzrok innych, strasznie się speszył. Szeptali, gadali o nim. Tak, o nim. Jest inny. Na pewno jest pedałem, ma pomalowane oczy. Ale ma fajny tiszert. I rurki pod dżinsami. Czy on ma pomalowane paznokcie? Z cudem powstrzymywał swoje nogi od biegu. Nie chciał się skompromitować.

----

Po całej uroczystości rozpoczęcia roku uczniowie udali się do swoich klas, by zapoznać się ze swoimi wychowawcami. Bill usiadł w ostatniej ławce, pod ścianą. Był sam. Wreszcie nikt na niego nie patrzył.
Nauczycielka zaczęła coś ględzić o dobrej atmosferze mającej stworzyć się pomiędzy uczniami w czasie roku szkolnego, gdy nagle do klasy wbiegła rudowłosa, niska dziewczyna.
- Przepraszam bardzo, spotkałam przyjaciółki i nie mogłyśmy się powstrzymać od rozmów - zaczęła się tłumaczyć, stojąc na środku klasy.
- Dobrze już, zajmij miejsce. - odparła nauczycielka.
- Tylko gdzie? - spytała, rozglądając się po klasie - Nie ma wolnych miejsc!
- Bzdury, obok Billa z tyłu jest miejsce - wskazała dziewczynie nastolatka - Właśnie, Bill! Zapraszam na środek, przedstaw się nam!
Znowu jakieś szepty. Znowu wszyscy patrzą się na niego. Rudowłosa zajęła obok niego miejsce, by po chwili zostać w ławce samą.
- Jak się nazywasz, skąd pochodzisz, twoje zainteresowania..
- Bill.. - zaciął się, patrząc w podłogę - Bill Trumper, urodziłem się w Dortmundzie. Interesuję się pisaniem tekstów, które są moimi cytatami.
- Mały Shakespeare - dobiegł do niego głos jednego z kolegów
- Cisza! - krzyknęła wychowawczyni
- Nie, to nie o to chodzi. - podniósł wzrok i błądził po twarzach uczniów - Chciałbym kiedyś śpiewać w jakimś zespole, bądź przynajmniej pisać teksty dla kogoś sławnego. To moje hobby i moja pasja. Oprócz tego gram na keybordzie.
- Uprawiasz sport? - zapytała szczupła blondynka z drugiej ławki.
- Nie. - odparł, kiwając przecząco głową
- Widać - znów odezwał się ten sam " kolega ".
- Tak, widać, że nie uprawiam sportu. Nie lubię wu-fu i się z tym nie kryję.
- Czemu wyglądasz jak wampir?
- Bo to właśnie jest moja inspiracja. Kiedy byłem mały wraz z kolegami chodziliśmy po domach w Halloween i ja co roku byłem wampirem, bo mogłem się malować. Spodobało mi się to i tak mi już zostało.
- Jesteś pedałem? - po usłyszeniu tego pytania Bill głęboko westchnął i kontynuował.
- Nie, jestem normalnym nastolatkiem, nie interesują mnie chłopacy i wolę dziewczyny.
- No dobrze, może na dziś wystarczy. Usiądź już, podam zaraz plan lekcji na najbliższy tydzień.
Dumnie podszedł do swojej ławki.
- Sali jestem - uśmiechnęła się rudowłosa - Serio, piszesz piosenki?
- Lubię to, tak, jak chłopacy lubią grać w piłkę nożną. - wzruszył ramionami
- Jesteś spoko. Wiesz, dam ci małą radę, nie podpadaj mojemu chłopakowi. Nie bądź na mnie zły, albo nie patrz na mnie źle, bo cię lubię i nie zakładam. Ale Connor nie jest typem nastolatka, który grzecznie siedzi wieczorami w domu. Błagam cię, omijaj go szerokimi krokami.
- To czemu z nim jesteś? - prychnął
- W zeszłym roku obłędnie się w nim zakochałam, a po pierwszej randce zapytał, czy zostałabym jego dziewczyną. Byłam wniebowzięta!
- Fajnie. - odparł oschło.

3 komentarze:

  1. Z początku miałam wrażenie,że czytam skrypt z serialu twisted. Bardzo lekko i przyjemnie się to czyta, oby tak dalej :)
    Zaintrygowałaś mnie tą historią, chyba nie spotkałam się z podobną. Orginalna a to duży plus. Jedyny minus to to, że krótkie.
    Czekam na następną część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótko się czyta, strasznie dłuugo się pisze xD

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń